W kwietniu 2010 r. na terenie gospodarstwa rolnego doszło do śmiertelnego wypadku przy pracy, któremu uległ 34-letni kierowca ciągnika siodłowego. Pracownik próbował samodzielnie naprawić mechanizm uchylny dachu naczepy przeznaczonej do przewozu zwierząt. W momencie odkręcenia przewodu hydraulicznego siłownika dach opadł przygniatając głowę kierowcy do krawędzi naczepy.
Jacek Żerański
Inspektor PIP badający zdarzenie ustalił, że poszkodowany nie miał ani doświadczenia, ani kwalifikacji do naprawy urządzenia oraz nie został przeszkolony w zakresie obsługi dźwignika i instalacji hydraulicznej mechanizmu podnoszenia dachu naczepy.
Okoliczności wypadku
Kilka dni przed wypadkiem dwaj kierowcy firmy transportowej z woj. łódzkiego, w tym poszkodowany (zatrudniony w firmie niespełna rok wcześniej), otrzymali polecenie wyjazdu ciągnikiem siodłowym marki MAN, wraz z naczepą wyposażoną w dźwignik typu Cuppers SDO 12-27 AL, wyprodukowaną w 1999 r. w Holandii, do miejscowości K. w Danii. Tam dokonano załadunku 620 sztuk prosiąt, po czym kierowcy wyruszyli do punktu docelowego, czyli gospodarstwa rolnego koło G. Transport dotarł w dniu wypadku ok. godz. 16 00 . Po załatwieniu wstępnych formalności, przeprowadzono rozładunek prosiąt, który trwał ok. 1 godz. Po zakończeniu rozładunku kolega poszkodowanego przestawił zestaw za budynki inwentarskie, wyłączył silnik i przystąpił do czyszczenia pokładów naczepy. Poszkodowany postanowił natomiast wymienić gumowe przewody hydrauliczne siłownika podnoszenia dachu. Po podniesieniu dachu na prawdopodobnie maksymalną wysokość pracownik wszedł na górny pokład naczepy i poprosił kolegę o dostarczenie kluczy i 3 przewodów hydraulicznych w celu wymiany starych. Z oględzin miejsca zdarzenia wynikało, że czynności demontażu przewodów hydraulicznych prowadzone były na zewnątrz naczepy. W tym celu pracownik będąc wewnątrz naczepy przełożył głowę na zewnątrz, pomiędzy górną krawędź naczepy a podniesiony dach. Po tym jak odkręcił jeden z przewodów nastąpił samoczynny wyciek oleju z cylindra siłownika, co spowodowało opadnięcie dachu. Wtedy doszło do przygniecenia przez opadający dach głowy i szyi poszkodowanego do krawędzi – burty naczepy. Drugi z kierowców w chwili zdarzenia był na dolnym pokładzie. Kiedy usłyszał krzyk poszkodowanego przybiegł i próbował ręcznie podnieść dach w celu uwolnienia kolegi. Ponieważ nie był w stanie sam tego zrobić, poprosił o pomoc pracownika gospodarstwa, operatora koparko-ładowarki typu Waryński, aby przy użyciu koparki podniósł dach naczepy. Po uniesieniu (podważeniu) dachu ciało poszkodowanego opadło na podłogę górnego pokładu naczepy.
Próby udzielenia poszkodowanemu pierwszej pomocy, a następnie 20-minutowa akcja reanimacyjna przeprowadzona przez lekarza wezwanego pogotowia ratunkowego okazały się nieskuteczne.
Odkręcone przewody i miejsce przyciśnięcia głowy poszkodowanego przez dach naczepy